wylądowałam ok 16 i powłóczyłam się po lotnisku (prezenty dla dzieci czyli małe nakręcane zabawki są tylko tam). Postanowiłam coś zjeść i przypomniałam sobie o należnym kuponie na jedzenie, a że miałam jeszcze do odbioru kartę pokładową i duuuużo czasu, postanowiłam zwrócić uwagę moich ulubionych linii lotniczych na zły rozkład jazdy samolotu. Z uśmiechem (zgodnie z zasadą, że w życie innych ludzi należy wnosić słońce a nie deszcz) przedstawiłam pani następujące propozycje zadośćuczynienia za ciągłe opóźnienia: 1. darmowy bilet na Bahamy, 2. lądowanie w kokpicie, 3. No i kupon na jedzenie. Pani miło oznajmiła, że jeśli o nią chodzi to mogłyby być punkty 1-3, ale wg linii lotniczych tylko punkt 3. I to byłoby na tyle jeśli chodzi o moje zdolności do negocjacji :-)
Po 20 poszłam do już na dół i co słyszę: proszę państwa mamy overbooking, więc szukamy chętnych do rezygnacji. Normalnie nie zwracam na te komunikaty uwagi, ale tym razem pomyślałam sobie, że w hotelu (cost saving i nigdy tam wcześniej nie byłam - ale wiadomo nie oczekujmy cudów za 60 Euro) będę po 23, więc chyba mi wszystko jedno. I się zgłosiłam. Co okazało się świetnym pomysłem, ponieważ Lufthansa zasponsorowała nocleg w Sheratonie i dołożyła zadośćuczynienie w kasie (a w planie był zakup butów). Gorzej niż Bahamy, ale lepiej niż kanapka :-)