Czyli niestety wychodzi na to, że jak zwykle. Ale skończyliśmy też film z Rostoku i ten dzień był akurat miły (chociaż niezwykle pracowity).
A w przyszłym tygodniu lecę do Genui, też do hotelu typu "cost saving". I bez wątpienia będzie ciekawie. Ale o tym następnym razem.