Tym razem rozsądnie wyszłam z lotniska wyjściem "bocznym", tzn przy powrocie nie musiałam szukać i pokazywać paszportu, biletu etc. Pierwszy lokalny naganiacz natychmiast dopadał wszystkich, żeby wypili piwo przed dalszą podróżą. Bardzo był zaangażowany w pracę. Tak bardzo, że zaczęłam się śmiać i on też. Zapytał mnie co robię w pracy. Powiedziałam mu, że marketing, czyli tak na dobrą sprawę, to co on, tylko nie w takich miłych warunkach klimatycznych :-)