Amerykańskie linie lotnicze, overbooking skutkujący wykopaniem z samolotu, bo ktoś liczył na to, że się spóźnię, podróż, która trwała 24 godziny, odkrycie, że panowie z security rozwalili mi zamek w walizce (chociaż walizka jest specjalnie Samsonite, z zamkiem nr 2, do którego MAJĄ KLUCZE), obsługę lotniska w Waszyngtonie, która składa się z emigrantów słabo mówiących po angielsku zostawię sobie na jakiś inny wieczór. Plusem lotniska w Waszyngtonie jest palarnia (przy C4, dla zainteresowanych). Luksus rzadko spotykany w kraju wszechobecnej demokracji.
W Cleveland odkrycie małego centrum handlowego w środku miasta poprawiło mi trochę humor - poza Victoria's Secret i sklepem ze świeczkami nie było tam nic interesującego, ale te dwa mi właściwie wystarczyły ;-)
A poza tym zdarzyły się jeszcze:
1. Wycieczka statkiem w towarzystwie ponad 200 kobiet w wieku emerytalnym, ubranych w czerwone z fioletowym (to musiały być kolory ich organizacji - wrażenie piorunujące)
2. Spacer po okolicach portowych - byliśmy JEDYNYMI osobami idącymi na piechotę. W końcu się poddaliśmy, wypiliśmy po piwie i zamówiliśmy taksówkę do hotelu, częściowo dlatego, że dla mojego kolegi Australijczyka zmiana czasu była znacznie większa niż moja (chyba 12 godzin), i właśnie wtedy (możliwe, że piwo pomogło) dopadł go kryzys.
3. Piwo bananowe (nie z banana, ale o aromacie banana i smaku piwa). Spróbowałam, żeby nie było, ale nie powtórzę i nie polecam.
4. Mecz baseballa - masakra, siedzieliśmy tam w nieskończoność, nie było wiadomo, o co chodzi (tzn. ja nie wiedziałam o co chodzi), aż w końcu wyszliśmy, a oni dalej grali. Jedynym elementem rozrywkowym był występ hot dogów w przerwie. Podobno krykiet jest gorszy - mecz może trwać 2 dni :-I
5. Niedokończona podróż do Columbus. Co by tu zrobić, jak nie ma co robić? No to pojedźmy do Columbus. Energia nam się skończyła w Medinie. Ale za to zjedliśmy bardzo dobre sushi.
6. Paniczne szukanie WC na autostradzie (nie ma). Nauka na przyszłość: jak się wypije piwo, to trzeba iść do kibelka ZANIM się wsiądzie do samochodu. Przynajmniej w US.