Jeśli lecę służbowo, to opóźnienia wkurzają mnie umiarkowanie (zależy, czy w perspektywie mam miłe spotkanie, niemiłe spotkanie czy hotel). Jeśli uda mi się uciec na dłuższy weekend, to już nie jest tak dobrze. Gnicie na lotnisku zamiast odpoczynku nie jest fajne i daje poczucie uciekającego czasu (bez sensu uciekającego w dodatku). No mamy awarię, no musimy znaleźć inny samolot. No 2 godziny. Ale mi targ rybny zamkną w Bergen! No 2 godziny, nie ma inaczej. Jak tak, to tak. Targu, mimo informacji w przewodniku, że zamykają o 16 jednak nie zamknęli. Autobus z lotniska odjeżdża po każdym lądowaniu, więc było szybko i sprawnie. Hotel blondynka wybrała przewidująco naprzeciwko stacji kolejowej, mając w perspektywie odjazd o 8.30 dnia następnego, co ułatwiło przemieszczanie się i pozwoliło na miły spacerek po starym Bergen już po 17.