Samolot do Hannoveru spóźniony najpierw 15 minut, potem więcej. Jeśli poleci pół godziny później, nie dam rady wykonać manewru "lotnisko - dworzec - pociąg" i dojadę do Rostocku w nocy, na skutek czego ominie mnie całkiem miła kolacja. Cóż zrobić - idziemy do palarni (kocham Szwajcarię, ojczyznę Philippa Morrisa w Europie, za bardzo liberalne traktowanie palaczy) i czekamy. Jest! W samolocie dziwny komunikat: pierwszy samolot, którym mieliście państwo polecieć spóźnił się z poprzedniego lotu, więc zorganizowaliśmy drugi (OK). Drugi samolot jednak miał usterkę, więc musieliśmy zorganizować trzeci (you're kiddin me) no i tym trzecim lecimy. Trzeci na szczęście był większy i szybszy, dzięki czemu w Hannowerze byliśmy o czasie. A misja "lotnisko - dworzec - pociąg" zakończyła się sukcesem :-)